|
Post by Zelda Amundsen on Apr 3, 2015 22:52:41 GMT 1
Prawdę mówiąc Zeldy nie obchodziło, jakich środków użył. Zależało jej na skuteczności. - Odstrzeliłeś któregoś? - zapytała rzeczowo.
|
|
|
Post by Valter Skovgaard on Apr 3, 2015 22:54:10 GMT 1
Widzę, że w tej kwestii się rozumieli. – Być może. Liczymy na wsparcie w sądzie, jakby co; Valter generalnie nieźle strzelał.
|
|
|
Post by Zelda Amundsen on Apr 3, 2015 22:56:10 GMT 1
Przewróciła teatralnie oczami. Mimo wszystko liczyła, że Valter tylko dramatyzuje. - Ogrodzę ci teren - zdecydowała w sekundę.
|
|
|
Post by Valter Skovgaard on Apr 3, 2015 23:07:11 GMT 1
Valter nie miał w zwyczaju dramatyzować i jeśli już chwytał za swój przedwojenny karabin to tylko po to, żeby go użyć. – Zapomnij – powiedział twardo, ale trochę za szybko; bardzo nie lubił być ograniczany, to taka nieprzyjemna pozostałość po odsiadce, no szlag go trafiał na samą myśl o płotach i innych przegrodach stałych. Potrzebował dużo przestrzeni. Całego lasu najlepiej.
|
|
|
Post by Zelda Amundsen on Apr 3, 2015 23:16:47 GMT 1
Miała na myśli las. Dla jej własnego spokoju lepiej było, żeby wziął go sobie w całości, im mniej ludzi się tam pałętało, tym mniej było problemów z pogryzieniami, klątwami i innymi kurestwami, za które nie zwykło się obwiniać nie tych, którzy włażą do lasu bez zabezpieczenia, a wszystkich innych. - Magią, Skovgaard - powiedziała z lekkim politowaniem, które na szczęście wyciszył wiatr. - Jeśli naprawdę gonisz ludzi ze strzelbą, właściwie robisz już wszystko, czego potrzebuję. Nie dało się ukryć, że było jej na rękę, żeby nikogo tam nie wpuszczał, ale i nic nie wypuszczał.
|
|
|
Post by Valter Skovgaard on Apr 3, 2015 23:25:13 GMT 1
Valter był raczej nieufny w stosunku do magii, ale starał się z tym szczególnie nie obnosić, poza tym, że rzadko miał przy sobie różdżkę i trzymał ją w skrzynce z narzędziami, a częściej nosił ze sobą siekierę. Liczyła się w końcu skuteczność. – Mogę to robić dalej, ale nie mogę obiecać, że wciąż będę pudłował. A bardzo nie chciał wracać do tego więzienia.
|
|
|
Post by Zelda Amundsen on Apr 3, 2015 23:29:56 GMT 1
- Nawet nie zauważysz - powiedziała. Podejrzewała, że naprawdę nie zauważyłby żadnej bariery magicznej, ale jej polityką była szczerość i musiała to powiedzieć, chociaż doskonale wiedziała, że sto razy lepiej byłoby milczeć i go nie informować. - A jeśli ktoś się przedostanie, strzelasz - powiedziała z kamienną twarzą.
|
|
|
Post by Valter Skovgaard on Apr 3, 2015 23:36:48 GMT 1
Valter bardzo cenił sobie szczerość i przejrzyste zasady. – W porządku – zgodził się właściwie bez zastanowienia. Wspominałam już chyba coś o jego moralnie mętnych wyborach; należy mieć tylko nadzieję, że wciąż będzie w dobrej woli oddawał najpierw strzał ostrzegawczy, zrozumiały dla wszystkich zagubionych turystów bez względu na język, jakim się posługiwali.
|
|
|
Post by Zelda Amundsen on Apr 4, 2015 11:03:10 GMT 1
Zelda obawiała się, że skrajna niechęć Valtera do ludzi może kiedyś spowodować problemy - z drugiej strony, ludzie ginęli w lesie bez względu na to, czy ktoś ich zastrzelił, szczególnie jeśli byli durnymi turystami. Przysunęła się bliżej, bo miała dużo do powiedzenia, a pizgało. - Północna strona lasu aż do drogi do szpitala, bez pasa dwudziestu metrów po obwodzie. To NIE znaczy, że las jest twój, gdybyś chciał go kiedyś kupić, cena to tysiąc galeonów za hektar z pierwszeństwem zakupu. Zasady wycinki jak wcześniej. Jeśli ktoś przyjedzie na polowanie, wpuszczam go osobiście, może być w twojej obecności. Spojrzała na niego ostro. - To rzadki przypadek, kiedy opłaca mi się wpuścić tam kogoś, kto chce się zabić, ale wtedy nie ty strzelasz, tylko pozwalasz, żeby go rozszarpały wilki. Zastanawiała się, o czym jeszcze zapomniała.
|
|
|
Post by Valter Skovgaard on Apr 4, 2015 12:04:36 GMT 1
Valter generalnie nie miał nic przeciwko ludziom, ale nie po to, kurwa, zamieszkał w lesie, żeby zawierać nowe znajomości. Cenił sobie swoją prywatność, ciszę o poranku i niezakłóconą niczyją krzywą mordą urokliwość krajobrazu. Rolę pewnego buforu bezpieczeństwa spełniała tutaj jego niechęć do powtórnej odsiadki – strzelał więc nie po to, żeby zabić, ale żeby co najwyżej poważnie zranić; wkurzało go jednak takie marnotrawstwo naboi, nie tego go stary uczył. – Niech będzie – przystał niechętnie na jakichś obcych ludzi polujących w jego lesie, tak, j e g o lesie, bo las i bez jakiegoś papierka należał przecież do niego. Bądźmy poważni – tysiąc galeonów za hektar? Nie wiem, czy on posiadał obecnie chociaż dziesięć galeonów i bardzo go to bawiło. Przyglądał się z Zeldzie długo, ale ostatecznie nic nie powiedział – generalnie to nie jego rzecz, jakimi sposobami radziła sobie z polityczną konkurencją; wilki potrafiły być równie skuteczne jak dobre skandale.
|
|
|
Post by Zelda Amundsen on Apr 4, 2015 12:14:17 GMT 1
Chyba dawno nie było tu politycznej konkurencji. Nikt nie przyjmował do wiadomości, że przyjeżdża tutaj dłużej niż na chwilę. Zelda już się do tego przyzwyczaiła, choć było to dla niej zupełnie niezrozumiałe. Zelda zastanawiała się już nad rodzajem ochrony, którą należałoby zastosować i już planowała sobie, jak i kiedy to wykonać. Prawdę mówiąc miała poważne obawy, czy ten układ zadziała i dlatego ona też patrzyła na Valtera, oceniając jego możliwości. Bez ryzyka nie ma jednak nie tylko zabawy, ale i korzyści.
|
|
|
Post by Valter Skovgaard on Apr 4, 2015 12:35:08 GMT 1
Valter nawet nie mrugnął. Nie sądzę, żeby w ogóle potrzebowali siebie nawzajem, bo Zelda na przestrzeni swojej politycznej kariery udowodniła już wielokrotnie, że potrafi być skuteczna, a Valter, cóż, Valter był człowiekiem o niskich standardach i niewiele mu było do szczęścia potrzebne, ale kto wie, być może ten układ przyniesie obydwu stronom jakieś niespodziewane korzyści.
|
|
|
Post by Zelda Amundsen on Apr 4, 2015 12:47:23 GMT 1
Z punktu widzenia Zeldy korzyścią było to, że problem Valtera zostanie rozwiązany - jej małą obsesją było to, żeby rozwiązać sprawy wszystkich roszczeniowców i załatwić wszystkie sprawy, jakie nie byłyby one wydumane. Jeśli pozwoliłaby mu zestrzelić turystę, sprawa byłaby nie tylko niezałatwiona, ale i podwójnie problematyczna. Tyle że takie rozwiązanie pociągało za sobą pewne dodatkowe ryzyko, a poza tym konieczność zajmowania się pewnymi sprawami osobiście. Uznała, że to przełknie. Zelda dużo mrugała, bo wiało, a poza tym zakończyła już fazę obserwacji i przeszła do papierosa na przypieczętowanie. Wyciągnęła w stronę Valtera paczkę slimów, jedną fajkę już trzymając w zębach.
|
|
|
Post by Valter Skovgaard on Apr 4, 2015 13:02:47 GMT 1
Wychodzi na to, że Valter zupełnym przypadkiem zrobił dobry interes i nic go to właściwie nie kosztowało. W całym jego życiu nie zdarzyło mu się to prawie wcale – to on był zawsze tym, który niewiele zyskiwał; miał miękkie serce, ale twardą dupę. Spojrzał na slimy nieufnie, z pewnym politowaniem, i spasował; wyjął swoje skręcane, tanie fajki z tytoniem, który składał się głównie z tego, co pod koniec dnia zostało zamiecione z podłogi jakiejś fabryki papierosów. Był jednak na tyle miły, że najpierw odpalił papierosa Zeldzie – w końcu robili teraz razem interesy.
|
|
|
Post by Zelda Amundsen on Apr 4, 2015 13:08:55 GMT 1
Kolejny zadowolony obywatel. Uśmiechnęła się bardzo krótko w zamian za "dziękuję" i schowała swoją paczkę do kieszeni płaszcza. - Masz pomysł, gdzie one polazły? Skoro już wszystko obgadali, należało znaleźć psa.
|
|